17 lat później
Szedł
pustą ulicą Toronto, a raczej się zataczał z powodu zbyt dużej ilości alkoholu.
-
Wszystkiego najlepszego, Justin. – Mruknął sam do siebie po raz kolejny tego
wieczoru, biorąc duży łyk piwa. Westchnął głośno, rozglądając się po spokojnej
dzielnicy. Miał wielką nadzieję, że dzisiaj policja odpuści sobie jakichkolwiek
patroli na tym osiedlu. Wyjął z kieszeni markowych spodni, iPhona, na którym
sprawdził godzinę.
2
w nocy. Zastanawiał się, czy o tej porze wróciłby z przyjęcia niespodzianki,
przygotowanego przez przyjaciół, o ile by takowych miał. Przekalkulował w
głowie, że dla własnego bezpieczeństwa pochodzi po mieście do godziny 3.
Wetchnął, po raz kolejny biorąc dużego łyka trunku.
Kiedy
butelka pozostała pusta, rzucił ją w ścianę bliżej nieznanego mu budynku, po
czym przyśpieszył kroku, żeby nie zostać złapanym. Przeklął w głowie za swoje
lekkomyślne działanie, zresztą nic nie robiło mu różnicy, bo od 12:56 był
osiemnastoletnim chłopakiem, mógł robić wszystko, co mu przyszło do głowy.
A
może jednak nie mógł? Spojrzał się na bezchmurne niebo, siadając na ławce w
parku. Nawet nie zdawał sobie sprawy, gdzie jest. Podziwiał tak gwiazdy, które
były tak daleko, tak daleko jak on chciał być. Powoli robił się senny, więc
postanowił wrócić do domu, wiedząc że Pattie i tak będzie zmartwiona jego
późnym powrotem.
Wstał
z ławki i ruszył w kierunku… Coś mu tu nie pasowało. Stanął w miejscu i zaczął
się rozglądać na wszystkie strony. Był w parku, w Toronto.
Przeklął
pod nosem, wiedząc że nie dostanie się o tej porze do Stratford. Zrezygnowany
ruszył przed siebie, nie wiedząc czy dzwonić po Jeremiego, czy lepiej zostać w
mieście. Po przeliczeniu jego kasy, znajdującej się w kieszeniach spodni,
doszedł do wniosku, że nie stać go na hotel.
Wyjął
telefon z kieszeni, wybierając numer do swojego ojczyma. Jeden sygnał, drugi,
trzeci, czwarty i… sekretarka głosowa. Jęknął, wybierając ponownie ten sam
numer. Znowu nic.
-
Masz jakiś problem? – Usłyszał damski głos, znajdujący się za jego plecami. Szybko
odwrócił się, widząc czerwono włosom dziewczynę o lekko opalonej cerze. Jej
brązowe, bystre oczy przeszywały go na wskroś, podkreślone dość mocnym i
wyzywającym makijażem. W delikatnym, niedużym nosie był usadowiony kolczyk z
czarnym diamencikiem. Pełne, krwisto usta, wypuściły kłąb dymu papierosowego,
kiedy odrzuciła włosy, opadające na jej oczy, na bok. Wtedy dały o sobie znać
jej wielkie podwójne koła, które obijały się o siebie przy każdym ruchu. Na
sobie miała czarną, skórzaną kurtkę, która zakrywała jej biały top, ale zarazem
uwydatniała biust. Czarne jeansy z wieloma dziurami opinały się na jej
doskonałych nogach, a tego samego koloru szpilki dodawały jej kilka
centymetrów. Podeszła do niego kilka kroków bliżej, strzepując popiół z
papierosa.
-
Nie mowa? – Zaśmiała mu się w twarz, po czym po raz kolejny się zaciągnęła,
pokazując swoje czerwone, długie paznokcie.
-
Nie, skądże. – Wybełkotał, najbardziej zrozumiale, jak tylko potrafił.
-
U… Ale jesteś nawalony. – Zmarszczyła brwi. – Gdzie mieszkasz?
-
W Stratford. – Mruknął.
-
To w tym tkwi problem. – Mruknęła. – Chodź, pomogę ci. – Dodała po chwili
namysłu, odwracając się na pięcie.
Postukała
swoimi czarnymi szpilkami w odpowiednim kierunku, lecz spojrzała przez ramię,
nie słysząc kroków chłopaka.
-
Idziesz, czy mam cię zaprowadzić za rączkę? – Prychnęła, czując że trafiła na
jakiegoś dzieciaka.
-
Już idę, idę. Spokojnie…. – Mruknął, zrównując z nią krok. – Tak w ogóle, jak
masz na imię?
-
Nie twój interes. – Syknęła, rzucając niedopałek na czarny, zimny asfalt.
-
Uh, nie denerwuj się tak. Nic o tobie nie wiem, a idę za tobą nie wiadomo
gdzie.
-
Idziesz ze mną na postój tirów. – Przeniosła na niego wzrok. – Tam poznasz
Louisa, który wiezie jakiś towar w stronę Stratford, wysadzi cię po drodze.
-
Okej. – Pokiwał głową. – Mieszkasz tu?
-
Ugh. – Jęknęła. – Czy ty naprawdę nie możesz się zamknąć? Mogłeś poprosić jakiś
kumpli, żeby cię odebrali z klubu, a nie włóczysz się po Toronto bez środków na
powrót.
-
Nie mam żadnych kumpli. – Mruknął cicho, ale czerwono włosa usłyszała to
doskonale.
-
Nie masz kumpli? – Spytała zaskoczona, widząc jak drogie ma na sobie ubrania.
-
Nie. – Wzruszył ramionami. – Wszyscy w szkole mają mnie za niebezpiecznego
ćpuna, który może się na ciebie rzucić w każdej chwili. Sądzą, że jestem na
trawce cały dzień i noc.
-
A jesteś? – Dopytywała się dalej.
- Nie. Nigdy w życiu nie zażywałem narkotyków.
– Pokręcił głową.
-
To skąd takie plotki?
-
Dawno temu, był to początek szkoły, zapaliłem sobie papierosa, siedząc na murku
z dwoma kumplami. Wtedy po drugiej stronie Christian zarywał nachalnie do Kim.
Christian był, nadal jest, najsławniejszą osobą w szkole, a Kim była
cheeliderką, wiesz te sprawy… Podszedłem do nich, pytając się, czy wszystko w
porządku. Wtedy zaczęła się miedzy nami sprzeczka, która skończyła się bójką.
Przyjechała policja i zabrała mnie na 48, później zostałem osądzony o ciężkie
pobicie pod wpływem narkotyków. Ojciec Christiana jest sędzią, ma kontakty,
więc chciał się na mnie zemścić za to, ze uderzyłem kilka razy jego kochanego
synusia.
-
Tylko przez to jesteś sam?
-
Chciałabyś się przyjaźnić z osobą, która jest naćpana cały czas i agresywna?
Osobą, która może cię pobić bez powodu?- Spojrzał się na dziewczynę, która w
ciszy wpatrywała się w swoje buty. – No właśnie. Nikt nie chce. – Westchnął,
Odchylając głowę do tyłu.
-
Ale taki nie jesteś? – Spytała cicho.
-
A leżysz ciężko pobita i zgwałcona w krzakach? – Odpowiedział pytaniem na
pytanie.
-
No nie.
-
No to masz odpowiedź. – Uśmiechnął się do niej swoim cudownym uśmiechem, co
odwzajemniła. – Ładnie się uśmiechasz.
Nie
wierząc, że to powiedział odwrócił głowę, czując jak jego policzki oblewa lekki
rumieniec. Kiedy czerwono włosa zdała sobie sprawę, co powiedział Justin, również
się zarumieniła, spuszczając głowę.
-
Dziękuję. – Wyszeptała.
-
Powiesz mi w końcu, jak się nazywasz? -
Spytał po chwili.
-
Jesteśmy na miejscu. – Mruknęła, ignorując pytanie.
Justin
rozejrzał się po parkingu tirów, nie przypominając sobie momentu, kiedy wyszli
z parku. Stali przed czarną, długą, dobrze oświetloną różnymi lampkami
ciężarówką. Dziewczyna wybiła dobrze znany jej rytm na drzwiach, które po
chwili się otworzyły, ukazując wysokiego, dobrze zbudowanego faceta po czterdzieste.
Miał dwa rękawy w tatuażach, a głowę ogoloną na łyso. Ubrany był w czystą, szarą bluzkę oraz trochę
styrane jeansy. Na widok jego ulubionej siostrzenicy na jego twarzy wymalował
się wielki uśmiech.
-Dzieciaku,
co tu robisz tak późno? – Wysiadł z ciągnika, zatrzaskując drzwiczki.
-
Cześć, wujku. – Wtuliła się w jego klatkę piersiową. – Przyprowadziłam do
ciebie znajomego. – Wskazała na Justina, odsuwając się od mężczyzny.
-
Dobry wieczór. – Uśmiechnął się w jego stronę.
-
Jest nawalony, a potrzebuje podwózki do domu, mógłbyś?
-
Tak, oczywiście, a gdzie mieszka? – Przeniósł wzrok z siostrzenicy na Justina.
-
To już ustalisz z nim, ja muszę lecieć do domu, bo tata będzie się denerwował.
– Posłała mu uśmiech. – To ja lecę. Pa.
…
Uchylił
lekko powieki, próbując się przyzwyczaić do jasnego światła. Przeklął pod
nosem, karcąc się za nie zasłonięcie okien. Zamknął z powrotem oczy, czując
wielki ból głowy. Kac był dla niego idealnym rozpoczęciem weekendu, wyczujcie
ten sarkazm. Mruknął coś do siebie, jakby to miało pomóc na straszny ból głowy.
Trzepocząc powiekami, próbował się, chociaż w małym stopniu, obudzić. Jęknął,
ściągając z swojego ciała kołdrę. Jego ciało owiało chłodne powietrze, siadając
sięgnął po iPhone’a i sprawdził godzinę. Była pierwsza po południu, a
dokładniej wpół do drugiej w piątek. Normalnie o tej porze wychodził by ze
szkoły. Wetchnął głośno i wstał.
Po
kilku minutach szybkim krokiem znalazł się w kuchni, szukając aspiryny, kiedy
ekspres parzył kawę. Powstrzymywał się przed wyrzuceniem go przez okno z powodu
jego głośnej pracy. Kiedy napój był gotowy, wrzucił do niego tabletkę i wypił od razu, jak się rozpuściła.
Przełknął, krzywiąc się, kiedy poczuł obrzydliwie gorzki smak. Pokręcił głową,
jakby chciał go wymazać z pamięci. Rozejrzał się po kuchni, zdziwiony że jego
mama nie krząta się po nim, robiąc obiad. Wetchnął głośno, odstawiając kubek do
zmywarki.
Szybkim
krokiem udał się na górę do swojego pokoju w celu umycia się. Wszedł do swojej
garderoby, wygrzebując byle jakie bokserki z szuflady, a następnie udał się do
łazienki, gdzie ściągnął z siebie ubrania. Odkręcił wodę pod prysznicem i wszedł pod zimny
strumień, który trochę orzeźwił jego umysł. Kiedy do jego myśli wkradła się
czerwono włosa piękność, oparł głowę o zimne płytki. Nie dawała mu spokoju.
Pierwszy raz gadał z tak piękną dziewczyną, która nie myślała o nim, jak o
zboczeńcu lub ćpunie.
Głośno
westchnął, wychodząc spod prysznica. Kiedy dokładnie się ubrał, wszedł do
pokoju, żeby odnaleźć swój akt urodzenia i po raz milionowy, odkąd go znalazł
wpatrywał się, uważnie studiując teks. Jednak najbardziej interesowała go jedna
informacja.
Ojciec: Nieznany.
Westchnął
głośno, przypominając sobie kłótnię z mamą, kiedy powiedział jej, że wie o
wszystkim. Wtedy dowiedział się, że jego prawdziwy
ojciec zginął w wypadku samochodowym, lecz to mu nie wystarczało. Chciał
się dowiedzieć więcej. Odłożył kartkę na puste biurko, przygryzając wnętrze
policzka. Czuł się nadal oszukany, chociaż żył już z tą informacją od ponad roku,
to i tak świadomość, że był cały czas oszukiwany, nie dawała mu spokoju.
Oblizał
usta, wiedząc że musi zacząć działać, póki jeszcze ktoś może kojarzyć jego
prawdziwego ojca. Postanowi pogrzebać w starych albumach babci, które powinny
być zakopane gdzieś na strychu.
Pewnym
krokiem wyszedł z pokoju, po czym przeszedł długi korytarz, za bardzo nie
przejmując się, że jest sam w domu. Następnie podszedł do ostatnich schodów,
które prowadziły na strych. Wspiął się po kilku stopniach, a następnie popchnął
klapę, która upadła z hukiem. Wgramolił się na górę, patrząc jak pani Mary
idealnie wszystko wysprzątała nawet na strychu.
Wzrokiem
przeskanował całe pomieszczenie, wyłapując skrzynię stojącą w rogu. Podszedł do
niej, żeby sprawdzić jej zawartość. Miał szczęście. W niej były schowane
wszystkie pamiątki rodzinne, które posiadała babcia. Z zainteresowaniem zaczął
wykładać i studiować każdą rzecz, jedną po drugiej.
Na
pierwszy ogień poszedł wielki album, oprawiony w skórę. Ostrożnie otworzył go,
przeglądając zdjęcia dziadka i babci, a później jego mamy jak była mała.
Zawiedziony, że nie znalazł nic ciekawego, odłożył go na bok.
Następną
rzeczą, jaka wpadła mu w ręce była cała sterta kopert przewiązanych sznurkiem,
który rozerwał. Przejrzał adresatów kopert,
wszystkie były zaadresowane do jego babci. Już miał je odłożyć na miejsce, aż w
oczy rzuciła mu się, odstająca od reszty, czarna koperta. Bez adresata ani
znaczka, kompletnie czysta. Szybko ją chwycił, otwierając. W środku był list,
który szybko zaczął czytać.
Droga Pat,
Piszę do Ciebie ten list, ponieważ
wyjechałem. Wiem, jestem skończonym idiotą, bo wyjechałem nie żegnając się z
Tobą, ale…
To jest moja forma pożegnania.
Dobrze wiedziałaś, wiążąc się ze mną, że nie mam tak lekkiego życia, wiedziałaś,
że będę zmuszony wyjechać. Dostałem pracę jako kaskader, może nie bardzo ona
jest opłacalna, ale mi jak na razie wystarczy.
Nawet nie wiesz, jak mi przykro było
wyjechać. Sama myśl, że Cię tak po prostu zostawiam, nie daje mi żyć. Jakbym
miał Ci to powiedzieć prosto w oczy, stchórzyłbym. Nie zniósłbym Twojego
płaczu, aż w końcu został, tutaj. Bez przyszłości, bez pieniędzy, bez domu.
Mam nadzieję, że wiesz, jak bardzo
Cię kocham. Kiedyś wrócę, obiecuję.
Twój,
Lay
Chłopak
przestudiował jeszcze raz dokładną treść listu. Zaczął szukać daty, chciał
wiedzieć, kiedy Lay napisał ów list. W jego oczy rzuciła się data.
30 czerwca 1993
Na palcach odjął
dziewięć miesięcy od swoich urodzin. Luty…
Styczeń… Grudzień… Listopad… Październik… Wrzesień… Sierpień… Lipiec…
Czerwiec…. Czerwiec.
Został poczęty w
czerwcu. Spojrzał się na niechlujne pismo swojego ojca, po czym przeczesał z
frustracji włosy. Znalazł pierwszy ślad, lecz tego było mu mało. Szybko
wpakował kartkę w czarną kopertę, którą odłożył z dala od skrzyni, żeby jej nie
zaprzepaścić.
…
Spędzał już chyba
drugą godzinę, grzebiąc w pamiątkach, ale oprócz listu nic nie mógł znaleźć.
Jakby Lay w ogóle nie pojawił się w życiu jego mamy. Zmęczony, wetchnął ciężko,
zostawiając to na inny dzień. Złapał szybko za czarną kopertkę, po czym udał
się na dół, uprzednio zamykając klapę. Usłyszał śpiew swojej mamy z kuchni,
postanowił zaatakować teraz.
Szybko znalazł się
w przestronnej kuchni, obserwując poczynania swojej niskiej matki, która była
ubrana w niebieską sukienkę prze kolano.
Kasztanowe włosy miała spięte z tyłu spinką. Zupełnie na bosaka latała po
kuchni, przygotowując obiad swoim pociechom i mężowi.
- Mamo. –
Odchrząknął blondyn, chcąc zwrócić na siebie uwagę rodzicielki.
Pattie odwróciła
się, słysząc głos swojego najstarszego syna, a na jej twarzy umalował się
wielki uśmiech.
- O.. Jesteś
Justin. Byłam u ciebie na górze, żeby spytać się jak było na imprezie, ale cię
nie było. – Odparła, krojąc warzywa.
- Musimy
porozmawiać. – Mruknął, trochę oschle. Kobieta zmarszczyła brwi, odkładając
nóż. Następnie podeszła do wielkiej dzielącej ich wyspy kuchennej.
-
Coś się stało, synku? – Spytała zmartwiona.
-
Wytłumacz mi to. – Rzucił list na wyspę, żeby zatrzymał się tuż przed jej
niebieskimi paznokciami.
-
Skąd to masz? – Spytała się bardzo poważnie, rozpoznając kopertę.
-
To w tej chwili nie jest ważne. – Mruknął blondyn. – Czy ten Lay jest moim
ojcem?
-
Ty znów zaczynasz ten temat? – Rzuciła oschle. – Jesteś nam niewdzięczny, za to
że cię wychowaliśmy? Tak się teraz nam odpłacasz? Nie tak cię wychowałam,
Justin!
-
Chyba mam pieprzone prawo wiedzieć, kto jest moim prawdziwym ojcem?!
-
Po pierwsze, nie masz prawa się tak do mnie odzywać, a po drugie, już ci to
wyjaśniałam, twoim ojcem jest Jeremy.
-
To dlaczego w akcie urodzenia mam wpisane, że mój ojciec jest nieznany? Dobrze
wiem, że Jeremy był z tobą przy porodzie, więc nie pieprz mi tu takich głupot!
-
Mówiłam, że masz tak do mnie odzywać!
-
Mamo, co się dzieje? – Odezwała się mała Jazzy, wchodząc do kuchni. Ubrana była
w różową sukieneczkę, a blond włosy miała związane w kitkę. Jej brązowe oczka
latały między mamą a bratem.
-
Jazzy, idź do salonu oglądać bajkę. Ja muszę porozmawiać z twoim bratem.
-
Ale… - Chciała coś powiedzieć, ale Justin jej w tym przeszkodził.
-
Odpuść, posłuchaj mamy, lepiej będzie jak pójdziesz do salonu. – Powiedział
czułym głosem, dając jej do zrozumienia, że nie jest im teraz potrzebna.
-
Mogłabyś mi powiedzieć, jak się nazywa. Chociaż tyle.
-
Nie, nie chcę, żebyś się zatracił w poszukiwaniach tego człowieka. Jeremy jest
twoim ojcem, temat skończony.
-
Mamo…
-Powiedziałam
temat skończony. – Przerwała mu donośnie, podchodząc do garów.
Stali
tak w cichy, dopóki Jeremy nie przeszedł do domu. Po rozebraniu się, ruszył w
stronę kuchni.
-
Witajcie kochani. – Mruknął, zadowolony wizją weekendu, lecz jego humor się
zepsuł, kiedy zobaczył twarze
zgromadzonych w kuchni. – Coś się stało?
-
Tak, mama nie chce mi powiedzieć, kto jest moim ojcem. – Mruknął Justin, jak
obrażony pięciolatek.
-
Powiedziałam już i nie każ mi powtarzać to w nieskończoność. Jeremy i jest
twoim ojcem i koniec kropka! – Zdenerwowana, wymachiwała łyżką od zupy.
-
Wy znowu o tym. – Wetchnął, kręcąc głową.
-
Tak, my znowu od tym. –Powiedziała Pattie, wrzucając łyżkę do zupy. – I ja mam
już dość tego tematu.
Mężczyźni
odprowadzili wzrokiem Pattie, która zdenerwowana poszła do salonu. Jeremy
wetchnął, pochodząc do Justina.
-
Nie odpuścisz? – Spytał się cicho.
-
Nie. – Pokręcił głową blondyn. – Jestem na tyle zdeterminowany, żeby się
dowiedzieć.
-
Niech ci będzie. Jak ta informacja da ci lepiej spać… - Wetchnął. – Nazywał się
Layne Wayt.
Blondyn
poczuł ogromną radość, ale i zrazem zdziwienie i szok, że tak szybko mu poszło.
-
Dzięki, tato. – Mruknął, chcąc być już przy komputerze, żeby wpisać jego dane w
przeglądarkę. Kiedy chciał wyjść z pokoju, Jeremy zatrzymał go na chwilę.
-
Ale pamiętaj, że on tylko zapłodnił twoją matkę, a ja wychowałem.
Blondyn
pokiwał głową na znak, że rozumie te słowa, po czym udał się do swojego pokoju.
Zdenerwowany, próbował znaleźć laptopa. Kiedy wreszcie udało mu się to zrobić,
uruchomił go i otworzył stronę Google.
-
Layne Wayt. – Wyszeptał sam do siebie, podekscytowany.
Od autorki:
No i mamy pierwszy rozdział. Jestem podekscytowana i zaskoczona moim działaniem, ale... Podoba mi się on.
Jak wasze odczucia?
Komentujcie.... proszę.
Zapowiada się bardzo ciekawie.. :D tak... zdecydowanie będę czytać.. ;D
OdpowiedzUsuń@yepibelieve
Rozdział jest świetny. Wręcz perfekcyjnie perfekcyjny :) Świetnie budujesz zdania, więc czytanie tego opowiadania to ogromna przyjemność. <33
OdpowiedzUsuńOMG świetny, ciekawe co się stanie jak się dowie kim jest naprawde, huhuh ale będzie się dział <3
OdpowiedzUsuńCzekam na nn :)
Wspaniały rozdział, nie mogę się doczekać następnego <3
OdpowiedzUsuńKocham Cię :)
Uuu ciekawe co wyjdzie Justinowi.
OdpowiedzUsuńRozdział genialny czekam na nn.
TajemniczaPerry ♥
Kolejne świetne opowiadanie, będę czytać na pewno ♥♥♥ @slow_fucker
OdpowiedzUsuńŚwietne, Świetne, Świetne!
OdpowiedzUsuńJesteś naprawdę cudowna ; )
Pozdrawiam ; *
Olla.
Łaaaa świetny rozdział :)
OdpowiedzUsuńOMB cudowny rozdział <3
OdpowiedzUsuńŚwietny :)
OdpowiedzUsuńMasz talent <333
świetny *o*
OdpowiedzUsuńZobaczymy co zrobi jak odkryje przeszłość swojego ojca xD :D / @SwaggyGirl_97
Yaaay!
OdpowiedzUsuńŚwietny rozdział <3
Mam jedno zasadnicze pytanie, jak wpadłaś na pomysł fabuły? sero, na te wszystkie ff które czytam/cztałam/zaczynałam czytać/jeszcze jakieś inne nie spotkałam się choćby z podobną historią, no normalnie SZACUN xD
Czasu, weny, chęci do pisania i do zaś ;*
whatever.♥
Po obejrzeniu filmu "Drugie oblicze" wzięłam wymyśliłam dalsze życie syna głównego bohatera, jakby to tak pomyśleć.
UsuńJejuusiuu <3 kocham to ! czekam na następny tu i na Seven Scary Secrets <33
OdpowiedzUsuńŚwietny czekan na nn <3
OdpowiedzUsuńBardzo fajny pomysl ^^ czekam na nastepny :*
OdpowiedzUsuńUuu czekam na nexta <3
OdpowiedzUsuńRozdział naprawdę dobrze napisany :) Trzyma w napięciu, jest fajna rodzinka i wątek miłosny! Trzymaj tak dalej, a na pewno będę tu często zaglądać ;) Naprawdę gratuluję. Bardzo przyjemnie mi się czytało :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!
Będę czytać. Jak dla mnie byłoby fajniej gdybyś pisała w pierwszej osobie, ale to tylko mój pomysł. A tak z innej beczki, kiedy będzie nn seven scary secrets?
OdpowiedzUsuńBędę czytała ♥ zapowiada się ciekawie :) /Nikki:3
OdpowiedzUsuńŚwietny rozdział.. Naprawdę sie wkręciłam.
OdpowiedzUsuńKiedy będzie następny ??
Świetny rozdział, świetny blog. Kocham.
OdpowiedzUsuńGratulacje, twój blog został nominowany do LBA. Więcej informacji u mnie http://przed-miloscia-nie-ma-ucieczki.blogspot.co.at/
Kiedy nowy rozdział?
OdpowiedzUsuńKiedy rozdział?
OdpowiedzUsuńświetny rozdział , już nie mogę doczekać się kolejnego :) xx
OdpowiedzUsuńhttp://believe-and-you-will-see.blogspot.com/
OdpowiedzUsuńZostałaś przeze mnie nominowana do „Liebster Blog Awards”.- Pytania znajdziesz w na moim blogu w notce o nominacji. :)