piątek, 10 stycznia 2014

Rozdział pierwszy


17 lat później
            Szedł pustą ulicą Toronto, a raczej się zataczał z powodu zbyt dużej ilości alkoholu.
            - Wszystkiego najlepszego, Justin. – Mruknął sam do siebie po raz kolejny tego wieczoru, biorąc duży łyk piwa. Westchnął głośno, rozglądając się po spokojnej dzielnicy. Miał wielką nadzieję, że dzisiaj policja odpuści sobie jakichkolwiek patroli na tym osiedlu. Wyjął z kieszeni markowych spodni, iPhona, na którym sprawdził godzinę.
            2 w nocy. Zastanawiał się, czy o tej porze wróciłby z przyjęcia niespodzianki, przygotowanego przez przyjaciół, o ile by takowych miał. Przekalkulował w głowie, że dla własnego bezpieczeństwa pochodzi po mieście do godziny 3. Wetchnął, po raz kolejny biorąc dużego łyka trunku.
            Kiedy butelka pozostała pusta, rzucił ją w ścianę bliżej nieznanego mu budynku, po czym przyśpieszył kroku, żeby nie zostać złapanym. Przeklął w głowie za swoje lekkomyślne działanie, zresztą nic nie robiło mu różnicy, bo od 12:56 był osiemnastoletnim chłopakiem, mógł robić wszystko, co mu przyszło do głowy.
            A może jednak nie mógł? Spojrzał się na bezchmurne niebo, siadając na ławce w parku. Nawet nie zdawał sobie sprawy, gdzie jest. Podziwiał tak gwiazdy, które były tak daleko, tak daleko jak on chciał być. Powoli robił się senny, więc postanowił wrócić do domu, wiedząc że Pattie i tak będzie zmartwiona jego późnym powrotem.
            Wstał z ławki i ruszył w kierunku… Coś mu tu nie pasowało. Stanął w miejscu i zaczął się rozglądać na wszystkie strony. Był w parku, w Toronto.
            Przeklął pod nosem, wiedząc że nie dostanie się o tej porze do Stratford. Zrezygnowany ruszył przed siebie, nie wiedząc czy dzwonić po Jeremiego, czy lepiej zostać w mieście. Po przeliczeniu jego kasy, znajdującej się w kieszeniach spodni, doszedł do wniosku, że nie stać go na hotel.
            Wyjął telefon z kieszeni, wybierając numer do swojego ojczyma. Jeden sygnał, drugi, trzeci, czwarty i… sekretarka głosowa. Jęknął, wybierając ponownie ten sam numer. Znowu nic.
            - Masz jakiś problem? – Usłyszał damski głos, znajdujący się za jego plecami. Szybko odwrócił się, widząc czerwono włosom dziewczynę o lekko opalonej cerze. Jej brązowe, bystre oczy przeszywały go na wskroś, podkreślone dość mocnym i wyzywającym makijażem. W delikatnym, niedużym nosie był usadowiony kolczyk z czarnym diamencikiem. Pełne, krwisto usta, wypuściły kłąb dymu papierosowego, kiedy odrzuciła włosy, opadające na jej oczy, na bok. Wtedy dały o sobie znać jej wielkie podwójne koła, które obijały się o siebie przy każdym ruchu. Na sobie miała czarną, skórzaną kurtkę, która zakrywała jej biały top, ale zarazem uwydatniała biust. Czarne jeansy z wieloma dziurami opinały się na jej doskonałych nogach, a tego samego koloru szpilki dodawały jej kilka centymetrów. Podeszła do niego kilka kroków bliżej, strzepując popiół z papierosa.
            - Nie mowa? – Zaśmiała mu się w twarz, po czym po raz kolejny się zaciągnęła, pokazując swoje czerwone, długie paznokcie.
            - Nie, skądże. – Wybełkotał, najbardziej zrozumiale, jak tylko potrafił.          
            - U… Ale jesteś nawalony. – Zmarszczyła brwi. – Gdzie mieszkasz?
            - W Stratford. – Mruknął.
            - To w tym tkwi problem. – Mruknęła. – Chodź, pomogę ci. – Dodała po chwili namysłu, odwracając się na pięcie.
            Postukała swoimi czarnymi szpilkami w odpowiednim kierunku, lecz spojrzała przez ramię, nie słysząc kroków chłopaka.
            - Idziesz, czy mam cię zaprowadzić za rączkę? – Prychnęła, czując że trafiła na jakiegoś dzieciaka.
            - Już idę, idę. Spokojnie…. – Mruknął, zrównując z nią krok. – Tak w ogóle, jak masz na imię?
            - Nie twój interes. – Syknęła, rzucając niedopałek na czarny, zimny asfalt.
            - Uh, nie denerwuj się tak. Nic o tobie nie wiem, a idę za tobą nie wiadomo gdzie.
            - Idziesz ze mną na postój tirów. – Przeniosła na niego wzrok. – Tam poznasz Louisa, który wiezie jakiś towar w stronę Stratford, wysadzi cię po drodze.
            - Okej.  – Pokiwał głową. – Mieszkasz tu?
            - Ugh. – Jęknęła. – Czy ty naprawdę nie możesz się zamknąć? Mogłeś poprosić jakiś kumpli, żeby cię odebrali z klubu, a nie włóczysz się po Toronto bez środków na powrót.
            - Nie mam żadnych kumpli. – Mruknął cicho, ale czerwono włosa usłyszała to doskonale.
            - Nie masz kumpli? – Spytała zaskoczona, widząc jak drogie ma na sobie ubrania.
            - Nie. – Wzruszył ramionami. – Wszyscy w szkole mają mnie za niebezpiecznego ćpuna, który może się na ciebie rzucić w każdej chwili. Sądzą, że jestem na trawce cały dzień i noc.
            - A jesteś? – Dopytywała się dalej.
            -  Nie. Nigdy w życiu nie zażywałem narkotyków. – Pokręcił głową.
            - To skąd takie plotki?
            - Dawno temu, był to początek szkoły, zapaliłem sobie papierosa, siedząc na murku z dwoma kumplami. Wtedy po drugiej stronie Christian zarywał nachalnie do Kim. Christian był, nadal jest, najsławniejszą osobą w szkole, a Kim była cheeliderką, wiesz te sprawy… Podszedłem do nich, pytając się, czy wszystko w porządku. Wtedy zaczęła się miedzy nami sprzeczka, która skończyła się bójką. Przyjechała policja i zabrała mnie na 48, później zostałem osądzony o ciężkie pobicie pod wpływem narkotyków. Ojciec Christiana jest sędzią, ma kontakty, więc chciał się na mnie zemścić za to, ze uderzyłem kilka razy jego kochanego synusia.
            - Tylko przez to jesteś sam?
            - Chciałabyś się przyjaźnić z osobą, która jest naćpana cały czas i agresywna? Osobą, która może cię pobić bez powodu?- Spojrzał się na dziewczynę, która w ciszy wpatrywała się w swoje buty. – No właśnie. Nikt nie chce. – Westchnął, Odchylając głowę do tyłu.
            - Ale taki nie jesteś? – Spytała cicho.
            - A leżysz ciężko pobita i zgwałcona w krzakach? – Odpowiedział pytaniem na pytanie.
            - No nie.
            - No to masz odpowiedź. – Uśmiechnął się do niej swoim cudownym uśmiechem, co odwzajemniła. – Ładnie się uśmiechasz.
            Nie wierząc, że to powiedział odwrócił głowę, czując jak jego policzki oblewa lekki rumieniec. Kiedy czerwono włosa zdała sobie sprawę, co powiedział Justin, również się zarumieniła, spuszczając głowę.
            - Dziękuję.  – Wyszeptała.           
            - Powiesz mi w końcu, jak się nazywasz? -  Spytał po chwili.
            - Jesteśmy na miejscu. – Mruknęła, ignorując pytanie.
            Justin rozejrzał się po parkingu tirów, nie przypominając sobie momentu, kiedy wyszli z parku. Stali przed czarną, długą, dobrze oświetloną różnymi lampkami ciężarówką. Dziewczyna wybiła dobrze znany jej rytm na drzwiach, które po chwili się otworzyły, ukazując wysokiego, dobrze zbudowanego faceta po czterdzieste. Miał dwa rękawy w tatuażach, a głowę ogoloną na łyso.  Ubrany był w czystą, szarą bluzkę oraz trochę styrane jeansy. Na widok jego ulubionej siostrzenicy na jego twarzy wymalował się wielki uśmiech.
            -Dzieciaku, co tu robisz tak późno? – Wysiadł z ciągnika, zatrzaskując drzwiczki.
            - Cześć, wujku. – Wtuliła się w jego klatkę piersiową. – Przyprowadziłam do ciebie znajomego. – Wskazała na Justina, odsuwając się od mężczyzny.
            - Dobry wieczór. – Uśmiechnął się w jego stronę.
            - Jest nawalony, a potrzebuje podwózki do domu, mógłbyś?
            - Tak, oczywiście, a gdzie mieszka? – Przeniósł wzrok z siostrzenicy na Justina.
            - To już ustalisz z nim, ja muszę lecieć do domu, bo tata będzie się denerwował. – Posłała mu uśmiech. – To ja lecę. Pa.


            Uchylił lekko powieki, próbując się przyzwyczaić do jasnego światła. Przeklął pod nosem, karcąc się za nie zasłonięcie okien. Zamknął z powrotem oczy, czując wielki ból głowy. Kac był dla niego idealnym rozpoczęciem weekendu, wyczujcie ten sarkazm. Mruknął coś do siebie, jakby to miało pomóc na straszny ból głowy. Trzepocząc powiekami, próbował się, chociaż w małym stopniu, obudzić. Jęknął, ściągając z swojego ciała kołdrę. Jego ciało owiało chłodne powietrze, siadając sięgnął po iPhone’a i sprawdził godzinę. Była pierwsza po południu, a dokładniej wpół do drugiej w piątek. Normalnie o tej porze wychodził by ze szkoły. Wetchnął głośno i wstał.
            Po kilku minutach szybkim krokiem znalazł się w kuchni, szukając aspiryny, kiedy ekspres parzył kawę. Powstrzymywał się przed wyrzuceniem go przez okno z powodu jego głośnej pracy. Kiedy napój był gotowy, wrzucił do niego tabletkę  i wypił od razu, jak się rozpuściła. Przełknął, krzywiąc się, kiedy poczuł obrzydliwie gorzki smak. Pokręcił głową, jakby chciał go wymazać z pamięci. Rozejrzał się po kuchni, zdziwiony że jego mama nie krząta się po nim, robiąc obiad. Wetchnął głośno, odstawiając kubek do zmywarki.
            Szybkim krokiem udał się na górę do swojego pokoju w celu umycia się. Wszedł do swojej garderoby, wygrzebując byle jakie bokserki z szuflady, a następnie udał się do łazienki, gdzie ściągnął z siebie ubrania. Odkręcił  wodę pod prysznicem i wszedł pod zimny strumień, który trochę orzeźwił jego umysł. Kiedy do jego myśli wkradła się czerwono włosa piękność, oparł głowę o zimne płytki. Nie dawała mu spokoju. Pierwszy raz gadał z tak piękną dziewczyną, która nie myślała o nim, jak o zboczeńcu lub ćpunie.
            Głośno westchnął, wychodząc spod prysznica. Kiedy dokładnie się ubrał, wszedł do pokoju, żeby odnaleźć swój akt urodzenia i po raz milionowy, odkąd go znalazł wpatrywał się, uważnie studiując teks. Jednak najbardziej interesowała go jedna informacja.
            Ojciec: Nieznany.
            Westchnął głośno, przypominając sobie kłótnię z mamą, kiedy powiedział jej, że wie o wszystkim. Wtedy dowiedział się, że jego prawdziwy ojciec zginął w wypadku samochodowym, lecz to mu nie wystarczało. Chciał się dowiedzieć więcej. Odłożył kartkę na puste biurko, przygryzając wnętrze policzka. Czuł się nadal oszukany, chociaż żył już z tą informacją od ponad roku, to i tak świadomość, że był cały czas oszukiwany, nie dawała mu spokoju.
            Oblizał usta, wiedząc że musi zacząć działać, póki jeszcze ktoś może kojarzyć jego prawdziwego ojca. Postanowi pogrzebać w starych albumach babci, które powinny być zakopane gdzieś na strychu.
            Pewnym krokiem wyszedł z pokoju, po czym przeszedł długi korytarz, za bardzo nie przejmując się, że jest sam w domu. Następnie podszedł do ostatnich schodów, które prowadziły na strych. Wspiął się po kilku stopniach, a następnie popchnął klapę, która upadła z hukiem. Wgramolił się na górę, patrząc jak pani Mary idealnie wszystko wysprzątała nawet na strychu.
            Wzrokiem przeskanował całe pomieszczenie, wyłapując skrzynię stojącą w rogu. Podszedł do niej, żeby sprawdzić jej zawartość. Miał szczęście. W niej były schowane wszystkie pamiątki rodzinne, które posiadała babcia. Z zainteresowaniem zaczął wykładać i studiować każdą rzecz, jedną po drugiej.
            Na pierwszy ogień poszedł wielki album, oprawiony w skórę. Ostrożnie otworzył go, przeglądając zdjęcia dziadka i babci, a później jego mamy jak była mała. Zawiedziony, że nie znalazł nic ciekawego, odłożył go na bok.
            Następną rzeczą, jaka wpadła mu w ręce była cała sterta kopert przewiązanych sznurkiem, który rozerwał.  Przejrzał adresatów kopert, wszystkie były zaadresowane do jego babci. Już miał je odłożyć na miejsce, aż w oczy rzuciła mu się, odstająca od reszty, czarna koperta. Bez adresata ani znaczka, kompletnie czysta. Szybko ją chwycił, otwierając. W środku był list, który szybko zaczął czytać.

            Droga Pat,
            Piszę do Ciebie ten list, ponieważ wyjechałem. Wiem, jestem skończonym idiotą, bo wyjechałem nie żegnając się z Tobą, ale…
            To jest moja forma pożegnania. Dobrze wiedziałaś, wiążąc się ze mną, że nie mam tak lekkiego życia, wiedziałaś, że będę zmuszony wyjechać. Dostałem pracę jako kaskader, może nie bardzo ona jest opłacalna, ale mi jak na razie wystarczy.
            Nawet nie wiesz, jak mi przykro było wyjechać. Sama myśl, że Cię tak po prostu zostawiam, nie daje mi żyć. Jakbym miał Ci to powiedzieć prosto w oczy, stchórzyłbym. Nie zniósłbym Twojego płaczu, aż w końcu został, tutaj. Bez przyszłości, bez pieniędzy, bez domu.
            Mam nadzieję, że wiesz, jak bardzo Cię kocham. Kiedyś wrócę, obiecuję.
Twój,
Lay

            Chłopak przestudiował jeszcze raz dokładną treść listu. Zaczął szukać daty, chciał wiedzieć, kiedy Lay napisał ów list. W jego oczy rzuciła się data. 
30 czerwca 1993
Na palcach odjął dziewięć miesięcy od swoich urodzin. Luty… Styczeń… Grudzień… Listopad… Październik… Wrzesień… Sierpień… Lipiec… Czerwiec…. Czerwiec.
Został poczęty w czerwcu. Spojrzał się na niechlujne pismo swojego ojca, po czym przeczesał z frustracji włosy. Znalazł pierwszy ślad, lecz tego było mu mało. Szybko wpakował kartkę w czarną kopertę, którą odłożył z dala od skrzyni, żeby jej nie zaprzepaścić.


Spędzał już chyba drugą godzinę, grzebiąc w pamiątkach, ale oprócz listu nic nie mógł znaleźć. Jakby Lay w ogóle nie pojawił się w życiu jego mamy. Zmęczony, wetchnął ciężko, zostawiając to na inny dzień. Złapał szybko za czarną kopertkę, po czym udał się na dół, uprzednio zamykając klapę. Usłyszał śpiew swojej mamy z kuchni, postanowił zaatakować teraz.
Szybko znalazł się w przestronnej kuchni, obserwując poczynania swojej niskiej matki, która była ubrana  w niebieską sukienkę prze kolano. Kasztanowe włosy miała spięte z tyłu spinką. Zupełnie na bosaka latała po kuchni, przygotowując obiad swoim pociechom i mężowi.
- Mamo. – Odchrząknął blondyn, chcąc zwrócić na siebie uwagę rodzicielki.
Pattie odwróciła się, słysząc głos swojego najstarszego syna, a na jej twarzy umalował się wielki uśmiech.
- O.. Jesteś Justin. Byłam u ciebie na górze, żeby spytać się jak było na imprezie, ale cię nie było. – Odparła, krojąc warzywa.
- Musimy porozmawiać. – Mruknął, trochę oschle. Kobieta zmarszczyła brwi, odkładając nóż. Następnie podeszła do wielkiej dzielącej ich wyspy kuchennej.
            - Coś się stało, synku? – Spytała zmartwiona.
            - Wytłumacz mi to. – Rzucił list na wyspę, żeby zatrzymał się tuż przed jej niebieskimi paznokciami.
            - Skąd to masz? – Spytała się bardzo poważnie, rozpoznając kopertę.
            - To w tej chwili nie jest ważne. – Mruknął blondyn. – Czy ten Lay jest moim ojcem?
            - Ty znów zaczynasz ten temat? – Rzuciła oschle. – Jesteś nam niewdzięczny, za to że cię wychowaliśmy? Tak się teraz nam odpłacasz? Nie tak cię wychowałam, Justin!
            - Chyba mam pieprzone prawo wiedzieć, kto jest moim prawdziwym ojcem?!
            - Po pierwsze, nie masz prawa się tak do mnie odzywać, a po drugie, już ci to wyjaśniałam, twoim ojcem jest Jeremy.
            - To dlaczego w akcie urodzenia mam wpisane, że mój ojciec jest nieznany? Dobrze wiem, że Jeremy był z tobą przy porodzie, więc nie pieprz mi tu takich głupot!
            - Mówiłam, że masz tak do mnie odzywać!
            - Mamo, co się dzieje? – Odezwała się mała Jazzy, wchodząc do kuchni. Ubrana była w różową sukieneczkę, a blond włosy miała związane w kitkę. Jej brązowe oczka latały między mamą a bratem.
            - Jazzy, idź do salonu oglądać bajkę. Ja muszę porozmawiać z twoim bratem.
            - Ale… - Chciała coś powiedzieć, ale Justin jej w tym przeszkodził.
            - Odpuść, posłuchaj mamy, lepiej będzie jak pójdziesz do salonu. – Powiedział czułym głosem, dając jej do zrozumienia, że nie jest im teraz potrzebna.
            - Mogłabyś mi powiedzieć, jak się nazywa. Chociaż tyle.
            - Nie, nie chcę, żebyś się zatracił w poszukiwaniach tego człowieka. Jeremy jest twoim ojcem, temat skończony.
            - Mamo…
            -Powiedziałam temat skończony. – Przerwała mu donośnie, podchodząc do garów.
            Stali tak w cichy, dopóki Jeremy nie przeszedł do domu. Po rozebraniu się, ruszył w stronę kuchni.
            - Witajcie kochani. – Mruknął, zadowolony wizją weekendu, lecz jego humor się zepsuł, kiedy  zobaczył twarze zgromadzonych w kuchni.  – Coś się stało?
            - Tak, mama nie chce mi powiedzieć, kto jest moim ojcem. – Mruknął Justin, jak obrażony pięciolatek.
            - Powiedziałam już i nie każ mi powtarzać to w nieskończoność. Jeremy i jest twoim ojcem i koniec kropka! – Zdenerwowana, wymachiwała łyżką od zupy.
            - Wy znowu o tym. – Wetchnął, kręcąc głową.
            - Tak, my znowu od tym. –Powiedziała Pattie, wrzucając łyżkę do zupy. – I ja mam już dość tego tematu.
            Mężczyźni odprowadzili wzrokiem Pattie, która zdenerwowana poszła do salonu. Jeremy wetchnął, pochodząc do Justina.
            - Nie odpuścisz? – Spytał się cicho.
            - Nie. – Pokręcił głową blondyn. – Jestem na tyle zdeterminowany, żeby się dowiedzieć.
            - Niech ci będzie. Jak ta informacja da ci lepiej spać… - Wetchnął. – Nazywał się Layne Wayt.
            Blondyn poczuł ogromną radość, ale i zrazem zdziwienie i szok, że tak szybko mu poszło.
            - Dzięki, tato. – Mruknął, chcąc być już przy komputerze, żeby wpisać jego dane w przeglądarkę. Kiedy chciał wyjść z pokoju, Jeremy zatrzymał go na chwilę.
            - Ale pamiętaj, że on tylko zapłodnił twoją matkę, a ja wychowałem.
            Blondyn pokiwał głową na znak, że rozumie te słowa, po czym udał się do swojego pokoju. Zdenerwowany, próbował znaleźć laptopa. Kiedy wreszcie udało mu się to zrobić, uruchomił go i otworzył stronę Google.
            - Layne Wayt. – Wyszeptał sam do siebie, podekscytowany.

Od autorki: 
No i mamy pierwszy rozdział. Jestem podekscytowana i zaskoczona moim działaniem, ale... Podoba mi się on. 
Jak wasze odczucia? 
Komentujcie.... proszę. 

26 komentarzy:

  1. Zapowiada się bardzo ciekawie.. :D tak... zdecydowanie będę czytać.. ;D
    @yepibelieve

    OdpowiedzUsuń
  2. Rozdział jest świetny. Wręcz perfekcyjnie perfekcyjny :) Świetnie budujesz zdania, więc czytanie tego opowiadania to ogromna przyjemność. <33

    OdpowiedzUsuń
  3. OMG świetny, ciekawe co się stanie jak się dowie kim jest naprawde, huhuh ale będzie się dział <3
    Czekam na nn :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Wspaniały rozdział, nie mogę się doczekać następnego <3
    Kocham Cię :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Uuu ciekawe co wyjdzie Justinowi.
    Rozdział genialny czekam na nn.

    TajemniczaPerry ♥

    OdpowiedzUsuń
  6. Kolejne świetne opowiadanie, będę czytać na pewno ♥♥♥ @slow_fucker

    OdpowiedzUsuń
  7. Świetne, Świetne, Świetne!
    Jesteś naprawdę cudowna ; )
    Pozdrawiam ; *
    Olla.

    OdpowiedzUsuń
  8. Łaaaa świetny rozdział :)

    OdpowiedzUsuń
  9. OMB cudowny rozdział <3

    OdpowiedzUsuń
  10. Świetny :)
    Masz talent <333

    OdpowiedzUsuń
  11. świetny *o*
    Zobaczymy co zrobi jak odkryje przeszłość swojego ojca xD :D / @SwaggyGirl_97

    OdpowiedzUsuń
  12. Yaaay!
    Świetny rozdział <3
    Mam jedno zasadnicze pytanie, jak wpadłaś na pomysł fabuły? sero, na te wszystkie ff które czytam/cztałam/zaczynałam czytać/jeszcze jakieś inne nie spotkałam się choćby z podobną historią, no normalnie SZACUN xD

    Czasu, weny, chęci do pisania i do zaś ;*

    whatever.♥

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Po obejrzeniu filmu "Drugie oblicze" wzięłam wymyśliłam dalsze życie syna głównego bohatera, jakby to tak pomyśleć.

      Usuń
  13. Jejuusiuu <3 kocham to ! czekam na następny tu i na Seven Scary Secrets <33

    OdpowiedzUsuń
  14. Świetny czekan na nn <3

    OdpowiedzUsuń
  15. Bardzo fajny pomysl ^^ czekam na nastepny :*

    OdpowiedzUsuń
  16. Uuu czekam na nexta <3

    OdpowiedzUsuń
  17. Rozdział naprawdę dobrze napisany :) Trzyma w napięciu, jest fajna rodzinka i wątek miłosny! Trzymaj tak dalej, a na pewno będę tu często zaglądać ;) Naprawdę gratuluję. Bardzo przyjemnie mi się czytało :)
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  18. Będę czytać. Jak dla mnie byłoby fajniej gdybyś pisała w pierwszej osobie, ale to tylko mój pomysł. A tak z innej beczki, kiedy będzie nn seven scary secrets?

    OdpowiedzUsuń
  19. Będę czytała ♥ zapowiada się ciekawie :) /Nikki:3

    OdpowiedzUsuń
  20. Świetny rozdział.. Naprawdę sie wkręciłam.
    Kiedy będzie następny ??

    OdpowiedzUsuń
  21. Świetny rozdział, świetny blog. Kocham.
    Gratulacje, twój blog został nominowany do LBA. Więcej informacji u mnie http://przed-miloscia-nie-ma-ucieczki.blogspot.co.at/

    OdpowiedzUsuń
  22. Kiedy nowy rozdział?

    OdpowiedzUsuń
  23. Kiedy rozdział?

    OdpowiedzUsuń
  24. świetny rozdział , już nie mogę doczekać się kolejnego :) xx

    OdpowiedzUsuń
  25. http://believe-and-you-will-see.blogspot.com/
    Zostałaś przeze mnie nominowana do „Liebster Blog Awards”.- Pytania znajdziesz w na moim blogu w notce o nominacji. :)

    OdpowiedzUsuń